poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Komisarz Bordelli: Morderca, którego nie było - Marco Vichi. Nie zwalaj ciągle wszystkiego na poetów.


Albatros
Autor: Marco Vichi
Tytuł: Komisarz Bordelli: Morderca, którego nie było
Wydawnictwo:
ISBN: 9788378855460
liczba stron: 288

Upał wyciskający pot z wszystkich porów.
Opustoszałe miasto.
Zmęczony policjant z wojenną przeszłością która powoduje deficyt snu (równoważony ilością papierosów), jeżdżący starym garbusem, za przyjaciół mający prostytutki i złodziei.
Kraj pełen problemów społecznych i ekonomicznych.
Nieco egzotyczne noir? Nie do końca, bo to Florencja 1963 roku.



Pierwsza z cyklu włoskich powieści kryminalnych, których bohaterem jest inspektor Bordelli, osadzona w realiach Florencji lat 60. XX wieku.
Florencja, lato 1963 roku. Inspektor Bordelli jest jednym z niewielu policjantów pełniących służbę w opustoszałym mieście. Dnie spędza na rutynowej pracy, nocami toczy nierówną walkę z upałem i komarami. Morderstwo bogatej damy z willi na wzgórzu przerywa wakacyjną nudę. Wspomagany przez swojego młodego protegowanego, ekscentrycznego brata ofiary i pewnego emerytowanego złodziejaszka, inspektor rozpoczyna śledztwo. Wydaje się, że wszyscy podejrzani mają solidne alibi, ale jest coś, co się nie zgadza…


W parnej duchocie i oparach DDT towarzyszymy zmaganiom inspektora Bordellego z dziwną śmiercią bogatej damy. Dziwną, bo wszystko, co napotyka jest niecodzienne. Poza ofiary, sposób w jaki zginęła, otoczenie, sąsiedzi, Dante ( Agostino! ). Lubie takie kryminały, w których nie ma wszystkich nowoczesnych "zabawek" - komórek, komputerów, zdjęć cyfrowych, analiz DNA. Jest fascynujący lekarz sądowy, bakelitowy telefon, rozklekotany garbus albo taksówka. Jest brat ofiary, który w piwnicy niczym alchemik w laboratorium przenosi nas w inny, senny świat pełen dygresji.
Znajdzie się i znajomy złodziejaszek, który jest mistrzem kuchni.
Niecodzienność okoliczności znajduje też odzwierciedlenie w języku, w stylu prowadzenia fabuły - odnalezienie mordercy staje się dla nas mniej ciekawe, jakby udzielił nam się, wraz z upałem i duchotą, ten ciężar w głowie, niepozwalający się skupić, rzucający nas w dryf spostrzeżeń, wspomnień (tu uaktywnię czepialstwo, w pewnym momencie natknąłem się na fragment dość kontrowersyjny i według mnie nie do końca wpisujący się w ton książki). Każdy szczególik jawi się jak perełka, jak pojedyncza kropla potu na czole komisarza. Barwny i senny obraz Florencji, znużonych choć pełnych emocji Włochów tak pełnych różnic zależnych od rejonu, z którego pochodzą, animozje i tęskne spojrzenia, wszystko to nieco odwraca naszą uwagę od powolnych czynności śledczych, a w zasadzie dedukcji komisarza i Pirasa.
Proces myślowy Bordellego trochę skojarzył mi się z inspektorem Morse z serialu - taki oparty na luźnych skojarzeniach, dygresyjny. W końcu przez zaskakujące skojarzenie konstruuje prawdopodobny przebieg zdarzeń, co pomoże mu powiązać nici tropów w sieć, w którą złapie winnych i obali ich alibi.
Świetny rys postaci, zwłaszcza złodziejaszka Botty i Diotivedego, medyka sądowego.
Dużo o Włoszech, jedzeniu, życiu, przyjaźni, miłości... i rozwiązanie zagadki, jak zabić na odległość :) Mimo drobnych zastrzeżeń - wspomnianego fragmentu przeszłości inspektora, jak i podejścia Dantego do pupila zmarłej siostry - jeśli będzie okazja sięgnę po kolejne tomy przygód komisarza.
Za książkę dziękuję portalowi interia360.pl
Po morderstwie w bezdusznym upale czas na pozycję długo dojrzewającą do lektury - "Sztuka i krew 1939-1945" Roberta Jarockiego, opowieść niecodzienną, przedstawiającą działania konspiracyjne mające na celu ochronę polskich zabytków i dziedzictwa kulturowego w czasie Drugiej Wojny Światowej.