czwartek, 22 maja 2014

Zasługa nocy - Mateusz M. Lemberg, czyli gliny sterane życiem

Autor: Mateusz M. Lemberg
Tytuł: Zasługa nocy
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ISBN: 9788378397212
liczba stron: 344

Kolejny kryminał - od Szuflady - i również debiut - czyli teoretycznie, przez porównania, podstawa do czepialstwa. Nie będzie go może dużo, ale zawsze.
Na plus bohaterowie - policjanci. Już nie samotny detektyw, a żmudna i brudna praca policyjna. Każdy z bohaterów ma bogate tło życiowe i emocjonalne, co nie zawsze wychodzi na plus. Chwilami trochę razi zbyt głębokie wchodzenie w sferę psychologii, zwłaszcza w relacjach damsko - męskich i damsko - damskich. Skoro policja, nasuwa mi się skojarzenie z Chmielarzem, który oszczędniej opisywał prywatne problemy, zostawiając wręcz niedosyt, co odrobinę lepiej odbiło się na powieści.
Drobne niedopowiedzenie co do Hifa - skąd tu policjanta stać na luksusy i lodówkę pełną belgijskich piw? - nakręca ciekawość. Trochę dużo wątków odciąga uwagę od trupa, który pojawia się na początku, chociaż i sama akcja splata się z szybko następujących sytuacji, więc czasami motywy związane z bohaterami mają pierwszeństwo przed wątkiem kryminalnym. Zresztą, czy inaczej jest w życiu? Wszystko się przeplata i czasem trudno rozdzielić wątki. Jak to w pracy policji bywa, nie obędzie się bez innych spraw w tle - i dręczącej niepewności, czy są związane ze sprawą główną, czy też może są tylko ozdobnikami mozaiki? Albo odwróceniem uwagi? No i zwierzęta, wszędzie zwierzęta...
Nie rozumiem pretensji niektórych blogerów, że to nudne że Witczak słucha jazzu bo to banalne, oklepane itd. Uważam, że wręcz przeciwnie, primo że jazz to całe spektrum emocji, secundo - knajpy jazzowe mają ciekawą atmosferę, tertio - instrumentarium jest większe niż w innych rodzajach muzyki popularnej, co daje większy wachlarz możliwości w opisach.
Uderza nas też brutalna codzienność, proza życia, problemy mieszkaniowe, korki, brutalni gangsterzy, głośne kluby, fastfoody, cała tkanka tworząca wielkomiejski organizm.
Chwalebne jest dobre przygotowanie Autora w kwestii detali - nie tylko w kwestiach zawodowych (medyczno - weterynaryjnych), ale i ujawniających się w wielu opisywanych sytuacjach.
Akcja początkowo nie porywa tempem, rozkładając się na poszczególnych bohaterów, ale kiedy już przyspiesza, strony przewracają się same, wątki nagle układają się w całość, a postaci solidnie nasycone tłem osobistym stają się wiarygodniejsze. Nie mam w zwyczaju opisywać akcji książki, potencjalnemu czytelnikowi niech wystarczy blurb i opis ogólny, ale zakończenie mocne i ciekawe.
Na pewno sięgnę po kolejny tom, "Patron".

Tymczasem Mirosław Salski - Wielbłąd przy bramie - od Syndykatu Zbrodni w Bibliotece