Powracam po długiej nieobecności - spowodowanej zarówno intensywną i obszerną lekturą, jak też innymi zajęciami (-> Bicz na złego)
Ledwie widoczne na odkopanym zdjęciu (bo sama książka jest już na drugim końcu Polski ;) ) tomiszcze opisuje losu ludzi związanych w najróżniejszy sposób z publikacją propagandowo wychwalającą morderczą budowę Kanału Białomorskiego, niemal co do egzemplarza później zniszczoną. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony tą pozycją, bo wyobrażałem sobie zupełnie inny kształt publikacji.
Do lektury Sworznia podchodziłem zupełnie nie znając autora, stąd może niezbyt trafnie oczekiwałem historycznej monografii o Kanale - dziejów, statystyk, martyrologii więźniów. Owszem, wszystko to tam było, ale w przez inny pryzmat. Sworzeń - literat pisze o literatach. Rzemieślnikach słowa którzy zaprzedali dusze czerwonemu diabłu za dużo więcej, niż rublowy ekwiwalent trzydziestu srebrników. Historia świata jest tu pisana ludzkimi losami - zarówno katorżników, jak i tej szlachty komunizmu, jaką jawią się pisarze. Z każdego z tych losów rozplata się inny wątek tworzący chaotyczną, barwną makatę bolszewickiej Rosji. To chyba element, który najbardziej mnie w tej knidze uwiódł - podobnie jak w fantastycznym rozwinięciu "Lalki", czyli "Alkaloidzie" aż czuć to wrzenie ludzkie w potężnym, przynajmniej powierzchniowo, kraju, ten ferment nieustannych wizji, nadziei, pomysłów, stowarzyszeń, kół i ruchów miażdżonych rozpędzonym butem totalitaryzmu. Obraz imperium pełnego skrajności, utrzymującego propagandystów nawet we włoskich willach i toczącego krwawicę więźniów na budowach, których jedyną funkcją było pokazanie światu pozorów potęgi.
Co ciekawe, nie tylko o ludziach bezpośrednio powiązanych przeczytamy na tych wieluset stronach, ale i o tych nieobecnych, a nawet o teoretykach, który położyli podstawy pod współczesne niewolnictwo - oczywiście, w duchu Rewolucji Francuskiej, w imię postępu i humanizmu.
Mimo wszystko największe obawy miałem do ostatniej części - spodziewałem się rozmów ze zmarłymi w stylu pewnej gazety bardzo wybiórczej, a dostałem piękne literackie obrazy, pełne liryzmu i subtelnego opisania życiorysów.
Paradoksalnie elementami które nieco mnie mierziły to gęste odwołania do "Jałowej ziemi" T.S. Eliota (ok, może taki zamysł, swoją drogą może kiedyś po to sięgnę) i wynikające z bieżącej sytuacji wspominanie konfliktu na Ukrainie.
Bardzo sprawne pióro, rzetelne podejście do przygotowania materiału, cenne osobiste opisy z opisywanych miejsc, bardzo ludzkie podejście do ludzkich losów, bogata wiedza literacka i historyczna.
Z pewnością sięgnę choćby po "Opis krainy Gog", a wszystkim gorąco polecam "Czarną ikonę Biełomor"