poniedziałek, 7 maja 2018

Mamusiu, przecież byłam grzeczna - Rafał Cuprjak

Autor: Rafał Cuprjak
Tytuł: Mamusiu, przecież byłam grzeczna
Wydawnictwo: Genius Creations
ISBN: 978-83-7995-149-9
liczba stron: 330
Po świetnym debiucie Rafał Cuprjak powraca w jeszcze lepszej formie. Intensywna i pełna głębokich emocji opowieść o marzeniach, miłości, cieniach historii i naszej codziennej rzeczywistości rozbitej na szkiełka witrażu.
Witraż, choć w samej powieści nie występuje - bo i fabuła opowiedziana przez różnych bohaterów maluje skrajnie odmiennymi odcieniami obraz świata.
Jeden budynek, Skrzydlak. Trzy mieszkania - Orłów, Kwiatków i Steina. Trzy opowieści przeplatające, odbijające te same kształty pod innym kątem, inną optyką. Rzeczywistość drżąca w posadach, rozdwajająca się, uderzająca niemożliwym. No i magiczna kraina, nie tak wspaniała jak mogłaby się wydawać. Historia sięgająca swoim długim cieniem obecnych zdarzeń, będąca ich wytłumaczeniem i dopełnieniem.
Trudno tu prosto i dokładnie przekazać wrażenia o prozie Cuprjaka, bo mimo bardzo spójnego i konsekwentnego prowadzenia historii dużo tu artyzmu, przenikają z kart jazz i malarstwo (czasem kojarząc się ze znanymi dziełami - jak w pewnym momencie zobaczyłem wariację na temat obrazu "Wędrowiec przed morzem mgły"), wszystko tętni życiem, emocjami, miłością, tragedią, kolorowane jest krwią rozcieńczaną alkoholem. Znów epizodycznie pojawia się Nóż, bo przecież to Miasto. Mamy tu artystę, rodzinę dawnych punków i bogobojnego patriotę. Cuprjak nie boi się wziąć na warsztat takiego spektrum postaw, nierzadko doprowadzając je do skrajności - ale bez obrażania, zajmowania stron, niczym bezstronny malarz ukazujący nam obraz, czy witraż właśnie mieniący się różnymi odcieniami.
Od początków Skrzydlaka stopniowo poznajemy historię Jerzego Wolańskiego i jego rodziny, mieszkańców kamienicy, ich potwornych losów w czasie okupacji, potomków nieświadomych działań sprzed lat, ale będących w jakimś stopniu echem przodków. Kochają (miłością absolutną, tą piękną, tą szaloną i tą toksyczną w swym zatraceniu) i marzą, ale jaką cenę przyjdzie im zapłacić? Czy są gotowi na poświęcenie? Czy warto w ogóle tyle poświęcić dla  szczęścia - czy też tego, co się szczęściem jawi? Warto się zastanowić nad tą ułudą magii, bo i w kolorowej krainie z boska mocą objawia się inwazyjna Sieć. Warstwy czasowe nakładają się na siebie, a obraz rzeczywistości błyszczy dwoma stronami medalu, każąc zastanowić się nad Bogiem i boskością. Swoją drogą ciekawe ujęcie, bo ani droga Wolańskiego, ani Orła, ani nikogo innego nie daje optymalnego rozwiązania - ot, ludzki los błądzić, w nieraz daremnych próbach podążania za ideałami. Tylko czy nie tracimy wówczas z oczu tego, co najważniejsze? Autor zdaje się mówić, zwolnijcie, zatrzymajcie się i spójrzcie uważniej. W coraz większym pośpiechu brakuje nam tego - ale przecież bezczas i trwanie w niepamięci nie są alternatywą.
Twórczość Cuprjaka niezawodnie wymyka się klasyfikacjom, bo nie można jej przypisać do konkretnego gatunku - są one tylko narzędziami, niczym pędzle różnej grubości czy odmienne dłuta. Piękna to literatura, niebojąca się odważnych posunięć, brutalnych opisów, niewygodnych pytań. Tyle mówi się o Orbitowskim, a o Cuprjaku cisza. Dziwne, bo sądząc po samych "Wigilijnych psach" - u Cuprjaka ciężar gatunkowy obyczajowości, historii i zadumy nad człowiekiem jest dużo większy, przy czym styl, jak dla mnie, jest dużo bardziej porywający, plastyczny i jakby organicznie obrazowy. Autor nie stroni od synestezji, ale i zderzania sacrum i profanum - cierpienia i miłości z pijackim upadkiem i ekstremizmem, spaczonej wolności i rozpaczliwego obłędu miłości. Czyta się jednym tchem, z pełnią podziwu dla drobiazgowości w osadzeniu detali, które odegrają rolę w niesamowitym finale. I ten twist na koniec, niczym pięść uderzająca w przeponę pozbawia czytelnika tchu i zostawia samego, pełnego pytań i myśli, w oczekiwaniu na kolejną powieść Rafała Cuprjaka.
Wspaniała opowieść, po której długo nie można się otrząsnąć - przy czym zupełnie nie zważająca na schematy, ale też nie burząca ich dla samej post(post)modernistycznej frajdy destrukcji. Unikatowa jakość na polskim rynku, więc naprawdę warto zwrócić uwagę.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Genius Creations.