wtorek, 12 września 2017

Dom na wzgórzu - Peter James

Autor: Peter James
Tytuł: Dom na wzgórzu
Wydawnictwo: Albatros
ISBN: 9788379857470
liczba stron: 384

Gotycka groza, połączenie kryminału z horrorem, mówili.
Nagradzana, świetna, mówili.
Niestety, rację miała tu Aga z Ebook book. Nie warto.
Pierwszy chyba raz doczytałem książkę tylko po to, żeby źle o niej napisać. Na początku czułem, że coś mi nie leży, ale myślę - może się rozkręci. Nie rozkręciło się. Czytałem dalej, licząc na dobry angielski klimat - to nie wystarczyło, ale po kolei.
Peter James, nagradzany angielski pisarz kryminałów, postanowił tchnąć w klasyczne ghost story ducha nowoczesności i zapytać, jak wyglądałoby zderzenie nawiedzonego domu ze współczesnymi technologiami, wszechobecnymi w naszym życiu.
Ollie i Caro wraz z nastoletnią córką przeprowadzają się z miasta do wiejskiej posiadłości, w której utopili oszczędności z nadzieją na zyskowny remont. Nie oni pierwsi mają wielkie nadzieje związane z Cold Hill - w prologu poznajemy tragiczne dzieje wcześniejszych właścicieli. Od samego początku "coś jest nie tak" - bo w końcu musi - i nie dotyczy to tylko lawinowo pojawiających się usterek, niedoróbek, ukrytych kosztów. Obca obecność co i rusz manifestuje swoje zamiary, ale nikt z bohaterów nie przyznaje przed innymi że coś widział lub wyczuł. Nie byłoby to jeszcze tak rażące, gdyby nie kontynuacja tego zachowania nawet w obliczu realnie widocznego zagrożenia i uświadomienia sobie działań sił paranormalnych. Oni naprawdę ze sobą nie rozmawiają!
Zrozumiałbym też, gdyby powoli rozwijająca się fabuła budowała napięcie, ale gdy na dobrą sprawę nic się nie dzieje, a ewentualne zdarzenia, które miały chyba być w założeniu punktami kulminacyjnymi wypadają blado i niestrasznie - lektura staje się nużącym oczekiwaniem na gwałtowny zwrot akcji.
Dlaczego napięcie się nie buduje? Przecież ghost story to trochę motyw - samograj. Mimo tego, że czytelnik spodziewa się pewnych rozwiązań fabularnych, czeka na ich pojawienie się z dreszczykiem emocji. No cóż, nie u Petera Jamesa. Nieprzekonywujące, nierealne (tak, nawet w kontekście duchów i jaw), sztuczne i płytkie reakcje bohaterów, brak ich komunikacji, brak nawet tej atmosfery zderzenia z niesamowitym (bo wszyscy w wiosce wiedzą że straszy, ale poza nią opowiadanie o duchach mogłoby już wywołać jakieś reakcje, ale nie, wszyscy to akceptują). Do tego całkowita, absolutna  przewidywalność reakcji, zachowań, często nawet wydarzeń, tragiczne - wiem już, że nie sięgnę po inne książki Autora, w kryminale takiej przewidywalności nie zniósłbym przez jeden rozdział.
Czekałem też na jakiś twist - i faktycznie w finale pojawia się ciekawe rozwiązanie, ale niestety nie jest ono w stanie uratować - muszę to powiedzieć - przeciętnego czytadła. I nie jest to raczej problem tłumaczenia. Jeśli chcecie dobrej historii o nawiedzonym domu, lepiej poszukać w klasyce - choćby w "Na opak" Onionsa.