czwartek, 19 marca 2015

Efemeryda - Kazimierz Kyrcz jr, Robert Cichowlas, czyli piękne dziwactwo

Autor: Kazimierz Kyrcz jr, Robert Cichowlas
Tytuł: Efemeryda
Wydawnictwo: Oficynka
ISBN: 978-83-62465-08-8
liczba stron: 272

Okoliczności sprawiły, że nie mogłem - z braku miejsca - wziąć ze sobą Folletta, więc zapakowałem do torby "Efemerydę", świeżo wygraną u Alicyi Rivard.
Znane nazwiska, wspaniała okładka, horror z serii Ja gorę wydawnictwa Oficynka.
Trudno powiedzieć, czy spodziewałem się potężnej dawki grozy, ufając raczej marce pisarzy i ich wyobraźni. Lekturę wchłonąłem z dużym zaskoczeniem i przyjemnością, bo okazało się, że etykieta horror jest w tym przypadku bardzo pojemna.



Oto blurb wydawcy:
Myślisz, że najgorsze już minęło? Twój koszmar dopiero się zaczyna! Zwłaszcza jeśli jesteś pasażerem pewnego samolotu…
Artur Gałecki, ceniony i doświadczony pilot, czuje narastający niepokój. Ktoś próbuje go zastraszyć, bywa w jego mieszkaniu, kiedy go nie ma, przestawia meble, zmienia ułożenie obrazów. Złe przeczucia Artura potęgują się, osiągając kulminacyjny punkt w czasie kolejnego rejsu, kiedy okazuje się, że są one jak najbardziej uzasadnione. Ogromnym wysiłkiem udaje mu się posadzić Boeinga 737 na nieczynnym lotnisku. Radość załogi i pasażerów okazuje się jednak przedwczesna…
Mroczne zdarzenia, narastająca groza i wszechogarniający lęk – wszystkie te elementy składają się na niepowtarzalną atmosferę „Efemerydy”. Ten horror naprawdę Cię zaskoczy. Całkiem możliwe, że po jego lekturze już nigdy nie zdecydujesz się na żaden lot…


Tyle opis, który już wystarczyłby dla mnie na zachętę.
Można pisać o zaskoczeniu, spodziewać się go, ale i tak uderzy nas na odlew. Wizja obu autorów jest z początki niepokojąco surrealistyczna, niosąc nie tyle grozę, co niepewność co do konstrukcji rzeczywistości. Szukamy przyczyn, powodów, celu zmian, ale dostajemy jedynie więcej zagadek.
Dziwne zdarzenia, płynne przenikanie realiów w wizje, które okazują się być równie prawdziwe, podejrzliwa sąsiadka niczym złośliwy gnom czający się na progu...
Co dzieje się z Arturem? Jaką rolę odegra Dorian? Co stanie się w czasie lotu? Wydawca trochę wyręczył zdradzając fakt lądowania, ale sama sytuacja w samolocie jest świetnie zarysowana - mała przestrzeń, wiele postaci, odmienne spojrzenia na wydarzenia, przeplatające się wspomnienia.
To właśnie różnorodność porwała mnie w tej książce - psychodeliczny surrealizm, groteska, obrzydzenie, zagadka, groza, niepewność, thriller - bo czym innym mógłby być zamknięty samolot za pasażerami... A jednak ten korowód dziwności radośnie pędzi naprzód, jako jedyną stałą przyjmując zmienność. Rzeczywistość ulega rozkładowi, ale nie jak u Ph. K. Dicka w "Ubiku" według wzoru, który można wyodrębnić - czytelnik jest skazany na poszukiwanie osi, wokół której może wszystko zogniskować. Kim lub czym ona jest?
Ten pierwiastek weird i pulpowość wspierane są przez wspaniałe, barwne opisy, które wręcz plują soczystością porównań, plastycznie tłocząc nam przed oczy straszne, nierealne lub obrzydliwe obrazy. Efekt jest tak realistyczny, że możemy niemal go dotknąć, usłyszeć i poczuć, barwy zalewają nas wraz z pojawianiem się plam krwi, błysków światła, czają się w cieniach rzucanych przez drzewa.
Nie brakuje tu też humoru, niczym szczypty przyprawy do smaku.
Bardzo dobrze wyważona powieść, nie przesadza z obrzydlistwami, pozwala szybować fantazji, pokazując grozę z lekkim przymrużeniem oka - niczym z przedziwnych komiksów. Swoją drogą Efemeryda aż prosi się o ekranizację, najlepiej niskobudżetową :)
Różnorodność jest niemal poetycka - nie tak jak w "Barze dla potępionych" K.P. Burke'a, tam bardziej grał język, ale przez rozmach wizji.
Zakończenie... nie wiem czy do końca mi pasowało, choć muszę przyznać że jest konsekwentne. Podoba mi się, ale pozostawia, poza lekkim zaskoczeniem, pewien niedosyt. To chyba dobrze?
Na pewno sięgnę jeszcze po twórczość obu panów - udowadniają, że polski horror ma się dobrze, a tymczasem wracam do I Wojny i Folletta.