Autor: | Łukasz Migura |
Tytuł: | Klucz |
Rzadko zdarza mi się pisać o pojedynczych opowiadaniach, ale też jak często zdarza się trafić na noir osadzone w realiach fantastycznych?
Do twardego i nieludzkiego świata naszpikowanego technologią i złem zabiera nas Łukasz Migura
Na hasło noir reaguję z reguły ciekawością, choć nie bez wahania. W tym przypadku było podobnie - no bo jak to, skompresować taki kanon do objętości opowiadania? Chandler i Hammett takowe pisali, ale jeszcze nie zdążyłem się z nimi zapoznać. A tu współczesny autor - czy będzie mocno się wzorował na klasyce, czy może tylko subtelnie odda hołd? No i jeszcze science fiction - takie połączenie przywoływało mi na myśl tylko jedną z powieści z uniwersum Star Wars (dziejącą się na Coruscant, o ile się nie mylę).
Migura bezpardonowo wrzuca nas w pełną neonów i niezbyt przyjemnych woni noc miasta, które z czasem okazuje się być Katowicami przyszłości. Jak odległej? Trudno powiedzieć, mamy tylko strzępy historii która doprowadziła świat do przedstawionego kształtu.
Mamy więc Leszka, gościa ze stali, fixera i ochroniarza, który zgodnie z kanonem musi czasem dostać po mordzie (choć nie aż tak często...). Mamy szemrany bar i tajemniczego gościa. I jak to bywa - nie tylko, jak widać, u detektywów - zlecenie. Czy realne? Wydarzenia następnego dnia pozwalają sądzić, że coś jest na rzeczy. Nawet bardzo - bo zaczyna się wyścig, w którym trup ściele się gęsto, pytania pozostają bez pełnych odpowiedzi, często wyciągana jest broń, padające ciosy są bezwzględne, a pojawiające się kobiety piękne i zabójcze.
Bardzo to udany mariaż nowoczesnych technologii, mrocznej wizji przyszłości i gatunkowych reguł. Ba, nawet wzbogacony subtelnymi ukłonami w stronę klasyków - choćby mieszkanie Leszka. Beznadziejność i zepsucie świata, egoizm w załatwianiu swoich spraw - wszak jakoś trzeba przeżyć, atomizacja społeczeństwa, mamy tu wszystko, do tego podane sprawnym piórem. Wartka akcja nie pozwala się oderwać, choć nie brak tu momentów gorzkiej zadumy (Plac, targ) czy ciętego humoru (skrytka).
No i niby drobiazg, ale podoba mi się okładka, wpasowuje się w klimat fabuły.
Bardzo dobre opowiadanie tylko zaostrza apetyt na więcej, nawet i dłuższych form. Jeśli chcecie się przekonać, zajrzyjcie do sklepu Autora i kupcie ebook:
Za udostępnienie opowiadania do recenzji dziękuję Autorowi.