Autor: | Dan Simmons |
Tytuł: | Terror |
Wydawnictwo: | Vesper |
ISBN: | 9788377311776 |
liczba stron: | 692 |
O tej powieści krąży tyle dobrych opinii, że musiałem w końcu się wziąć za opasłe tomiszcze. Już od pierwszych stron porywa stylem, konstrukcją, napięciem - czuć, że to wielkie dzieło.
Dan Simmons - to moje pierwsze z nim spotkanie - oparł swoją powieść na kanwie zaginionej wyprawy arktycznej HMS Terror i HMS Erebus, mającej odnaleźć Przejście Północno-Zachodnie. Okręty zaginęły bez wieści i do dziś nie wiadomo, co właściwie się wydarzyło. Simmons na podstawie dostępnych źródeł, ale i w oparciu o eskimoskie legendy podjął próbę rekonstrukcji wydarzeń. Potwornych wydarzeń.
Powieść rozpisana jest na głosy, relacja z wyprawy to dzienniki bądź relacje poszczególnych oficerów, członków wyprawy. Początek, aby zarysować tło historyczne, to relacje z różnych momentów ekspedycji, ale i sprzed niej, więc oprócz nieustannego napięcia (nieokreślony jeszcze potwór z lodowych pustaci) musimy jeszcze śledzić chronologię, która doprowadziła do uwięzienia okrętów w bezlitosnym paku. Ten początek przywiódł mi na myśl powieść "Mason i Dixon" Pynchona - jeszcze nie udało mi się jej ukończyć, ale pomijając Pynchonowski humor jest tu pewien rys wspólny - głębokie zanurzenie w świecie, kulturze, historii i obyczajowości XIX w., niejako wrzucenie czytelnika w ramy wielkiego, skomplikowanego i pięknego obrazu. O ile jednak Pynchon sprawia wrażenie zamykania całego ówczesnego świata w ramach bogatej powieści, tak u Simmonsa cały świat zawęża się do tych śmierdzących pokładów i lodowych pustaci.
Napięcie. To coś, co ciągle towarzyszy czytelnikowi podczas lektury. Wydawałoby się, cóż takiego, statki tkwią w lodzie, może grozić bunt, może ludzie zwariują i zamarzną, zachorują, ale gdzie tam napięcie i groza? Otóż nic bardziej mylnego. Tu każdy krok, gest, założenie warstwy ubrania ma znaczenie, może uratować bądź zabić. Niebezpieczeństwo to nie tylko ten potwór, to przede wszystkim zimno, wiatr, głód, ciemność, bezkresna pustka seraków i gór lodowych, beznadzieja. Lodowe monstrum to nie najgorszy z demonów, z jakim trzeba walczyć - jak pisze Simmons "wszystko tu jest diabłem".
Nie tylko napięcie jest tu ogromne - "Terror" jest powieścią niosącą wielki ładunek emocji, w wielu odcieniach zależnych od uczestnika wyprawy i okoliczności. Nawet zwyczajne zdarzenia wykwitają wachlarzem ludzkich przeżyć, tęsknot, nadziei. Każda chwila jest walką, każdy ruch wysiłkiem - bardzo to fatalistyczne, gdy wiemy z góry, że ekspedycji nie odnaleziono.
Wstrząsające są opisy chorób - czerniejące dziąsła, "korona cierniowa", nadwrażliwości na dźwięk i inne objawy szkorbutu, wypadające zęby, odmrożenia, złamania. Pokazuje to nieludzkość tych rejonów - jak bardzo okrutne warunki tam panują i dlaczego człowiek nie powinien się tam zapuszczać. Niewyobrażalne dla mnie byłoby znaleźć się w warunkach biegunowych, zwłaszcza ze względu na pożywienie - co w fabule prowadzi do dramatycznych wydarzeń.
Simmons pokazuje człowieka nie tylko na krańcu znanego nam świata, na krańcach tego co może pojąć, ale i na brzegu własnych fizycznych i psychicznych możliwości. W takich warunkach brzegowych znów okazuje się, że największe potworności niesie w sobie człowiek. Zadziwiająca była też wola życia tych zdawałoby się - skazanych na śmierć żeglarzy. Bez odpowiednich zapasów, resztkami sił, walcząc z osłabieniem, chorobą, zimnem i beznadzieją usiłowali dotrzeć do ujścia rzeki Backa - choć przedsięwzięcie to z góry skazane było na porażkę, Przychodzą tu na myśl słowa Josepha Conrada -
Niech myślą, co chcą, ale nie miałem zamiaru się utopić. Zamierzałem płynąć, dopóki nie utonę - a to nie to samo.
I może właśnie tu tkwi źródło niebieskiego ognia Croziera, tej nieprzepartej woli życia. Wielu jednak musiało zapłacić za jej realizację wysoką cenę. Umrzeć czy przeżyć, ale pozbawić się człowieczeństwa, tragiczny wybór. Niesamowite roziwnięcie wątku Lady Ciszy. Eskimoska mitologia, która splata wszystko w spójną całość.
Dość już słów o książce, którą po prostu trzeba przeczytać. Gorąco (tak, tak...) polecam, bo to chyba najlepsza powieść, jaką czytałem. Teraz mogę już tak powiedzieć.