Autor: | Robert Małecki |
Tytuł: | Koszmary zasną ostatnie |
Wydawnictwo: | Czwarta Strona |
ISBN: | 9788379769025 |
liczba stron: | 423 |
Finał toruńskiej trylogii z Markiem Benerem w roli głównej. Czy dziennikarz odnajdzie zaginioną żonę? Do samego finału Autor nie idzie na skróty.
Zaginięcie Agaty, niewyjaśnione mimo minionych lat, wyciąga na światło dzienne nowe tropy. Czy Bener, który zaczyna się już poddawać, przyjmować do wiadomości stratę, będzie chciał jeszcze nimi podążyć?Wymowne zdjęcie wiszące na tablicy korkowej w opustoszałym salonie może skrywać wiele tajemnic, czy jednak w ogóle mówi prawdę?
Robert Małecki umiejętnie wikła tropy, splatając znaną nam już historię z dalszymi wątkami. Nie spodziewałem się takiej komplikacji - zaczynałem spokojnie, przypominając sobie szczegóły, a artykuły o mobberze zdawały się być pobocznym wątkiem. Zaginięcie jego ofiary to kolejna ze spraw, których podejmuje się dziennikarz, już bez wsparcia Aldony. Wypływające powiązania i tajemnice wystawiają Marka na spore niebezpieczeństwo (zresztą nic dziwnego, kto rozsądny pałęta się bez latarki po fortach nocą - nie ujawniam tu więcej, niż Autor przy promocji książki). Nie będę zdradzał szczegółów, ale powrócą zarówno Aldona, jak i policjant Brodzki.
W pewnym momencie Bener w odniesieniu do prowadzonego śledztwa używa określenia "mgła we mgle". Bardzo dobrze charakteryzuje ono cała powieść. Autor nie stosuje tanich chwytów, skrótów i schematów. Silnie wiąże czytelnika z Benerem, pozostawiając nas, podobnie jak bohatera, w niepewności. Nie ma scenariusza takiego, że od połowy domyślamy się już, co może być sednem fabuły i tylko czekamy aż bohater to potwierdzi. Napięcie nie spada, doprawiane jest ciętym humorem, a stopniowo odkrywane losy Agaty, interwencja Szamana i wątpliwości co do pracowników redakcji nieustannie dolewają oliwy do ognia.
W tym tomie mamy też chyba najbardziej ludzkie oblicze dziennikarza, najbardziej intymne - stres, nerwy i emocje ukazują mu w lustrze oblicze, którego nie chciałby poznać.
Finał równie widowiskowy (choć sceneria mogłaby temu przeczyć), co gorzki. Nie odbiera nam jednak nadziei na chociaż odrobinę światła w życiu Benera.
Brawurowe zamknięcie trylogii ani trochę nie spuściło z tonu poprzednich części, ba, chyba nawet podniosło poprzeczkę. Z tym większą niecierpliwością czekam na kolejne odsłony twórczości Roberta!