Autor: | Ryszard Ćwirlej |
Tytuł: | Tylko umarli wiedzą |
Wydawnictwo: | Czwarta Strona |
ISBN: | 9788379765973 |
liczba stron: | 520 |
Po podwójnej nagrodzie na MFK 2018 dla Ryszarda Ćwirleja za "Tylko umarli wiedzą" nie mogłem już dłużej odkładać lektury tego sporego tomu. Choć to drugi tom cyklu o Antonie Fischerze, przeczytałem go jako pierwszy, mało tego - to moja pierwsza styczność z twórczością Autora. Nader ciekawa styczność.
Ryszarda Ćwirleja znamy głównie z powieści neomilicyjnej - nowy cykl przenosi nas głębiej w przeszłość. Pogranicze polsko-niemieckie w latach 30. XX wieku? Świetny czas i miejsce, już same realia historyczno-polityczne dają spore napięcie. Tym większy ciężar spoczywa na pisarzu - research, dopracowanie detali - zarówno ram historycznych, jak bardziej prozaicznych w rodzaju ubioru. Autor wywiązuje się z tego zadania na medal, wplatając też mniej znane współcześnie, ale ważne szczegóły typu wprowadzenie jednolitego kodeksu karnego w Polsce. Dobrze odmalował też klimat społeczny pogranicza, tej mieszanki narodowej, gdzie ojczyzną jest ziemia z której się pochodzi, a niekoniecznie kraj, rzeczywiste granice bywają płynne - co znajduje dobre odzwierciedlenie w słowach Wachtmeistra policji kolejowej ("No to powiedz mi, ja Polak czy Niemiec jestem?").
Osadzenie akcji w Schneidemühl (dzisiejszej Pile) przenosi Antona Fischera z rodzimego Poznania do majątku ziemskiego żony w dniach poprzedzających wizytę Hitlera w tym małym miasteczku - a komisarz i Fuhrer mają wspólny epizod z czasów wojny, co również odegra rolę w fabule. Takich epizodów wojennych jest tu znacznie więcej - w końcu Wielka Wojna ukształtowała nie tylko kształt świata, ale przede wszystkim ludzi, którym udało się ją przeżyć. Napięcie podnoszą poprzedzające ją morderstwa dokonywane na członkach Komunistycznej Partii Niemiec. Czy podejrzewanie SA-manów nie jest zbyt oczywiste? A może to jakaś przewrotna intryga o odwróconej logice? Policja, głównie w osobie młodego Franka (bo przyjaciel komisarza Antona Fischera, Hauptmann Carl Aschmutat musi zabezpieczyć wizytę "pana ze śmiesznym wąsem"), mozolnie bada tropy. Ktoś coś musi wiedzieć, w końcu miasteczko jest z gatunku tych, w których wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich. Podczas poszukiwań poznajemy cała galerię typów osobowości i sympatii politycznych, od tych bardziej radykalnych po umiarkowanych albo też, niczym kolejarz, nie interesujących się polityką. Jak to niestety bywa, w takich przypadkach polityka zainteresuje się tobą, ale to z czasem.
Rzucony na głęboką wodę Frank idzie trochę po omacku, ale radzi sobie całkiem dobrze - czy jednak rozwiąże sprawę? Pewne tropy pozwalają czytelnikowi przypuszczać co jest sednem intrygi, ale nawet gdy poznajemy prawdę, powiązania i układy wykrzywiają ścieżki sprawiedliwości. Ta niejako podpowiedź początkowo mnie zawiodła, bo za szybko można było coś dopowiedzieć, ale finał mi to wynagrodził. Jak to w życiu, nie zawsze wszystko jest czarno-białe, proste i ostateczne.
Powieść napisana bardzo sprawnym stylem, czyta się niemal sama, jedno tylko mi zgrzytnęło - mimo ostrego zarysowania postaw zarówno brunatnych, jak i czerwonych socjalistów, wkładanie w usta SS-mana słów o "dobrej zmianie" i "wstawaniu z kolan" jest trochę... powiedzmy, że mało zabawne.
Świetna lektura, na pewno z czasem sięgnę po pierwszy i - mam nadzieję - kolejne tomy cyklu, na razie na półce czekają trzy z powieści "milicyjnych".