Autor: | Łukasz Radecki |
Tytuł: | Nienasycony |
Wydawnictwo: | Phantom Books |
ISBN: | 9788394746308 |
liczba stron: | 162 |
Phantom Books przywołuje ducha (hyhy) publikacji Phantom Pressu z początku lat 90., dając nam B-klasowy horror w podobnym wielkościowo formacie. Ot, niewielka książeczka, powieść do przeczytania w krótkim czasie, niczym w popularnej reklamie mrożonek - proste historie, krew, przemoc, potwory, demony, ataki rozbestwionych zwierząt.
Tu zaczyna się dla mnie problem, bo o ile kojarzę zjawisko, to w owych czasach raczej horroru nie czytałem. Moja wiedza o tej "klasyce" jest więc z konieczności mniejsza, jako że dopiero napocząłem swój zbiór Phantom Pressów. Czy przeszkadzało mi to w odbiorze? W najmniejszym stopniu. Umówmy się, nie są to przecież dzieła filozoficzne, tylko prosta, pulpowa, splatter gore frajda. Tego właśnie oczekiwałem, więc pomijając stare, rozpadające się tomiki zanurzyłem się w opowieści Łukasza Radeckiego.
W przedświątecznym Toruniu leje się krew, a gdy spotyka się dwóch dawnych przyjaciół, historia rozplata się na trzy plany czasowe - współczesny, końcówkę lat 90. XX w. gdy zaczęła się ponura historia Tomka, Romka i Marka, oraz arcyciekawy skok w XIV w. - gdy Krzyżacy w głębokiej tajemnicy wezwali okrutnego Neasita, by zwyciężyć Żmudź.
Wymordowanie całego miasteczka? Bardzo widowiskowa akcja świeżo przebudzonego Nienayconego - sam jego wygląd przyprawiał o szaleństwo, a w miarę zabijania kolejnych ofiar przybierał na szczegółowości. I trzech nastolatków, w głupiej chęci pomsty wyzwalających siłę, której nie okiełznają, pozostaje z potwornym brzemieniem na lata. Współcześnie ich losy znów się splatają aż do brutalnego finału - który każe nam czekać na kontynuację. Czy zabiegi Romka przyniosą efekt? Sądząc po wysiłkach Krzyżaków by spętać demona - lekko nie będzie.
Mimo pozorów nieskomplikowania fabuła przemyca sporo ciekawych informacji o sposobie walki Zakonu, ich hierarchii, organizacji. Mamy rzut okiem na ówczesny heavy metal (już samo imię Neasita okazuje się tropem), żarty z Grahama Mastertona (do którego czuć tu odniesienia, choć demon nie jest indiański). Świetna lektura - sprawnie splecione wątki porywają nas, coraz bardziej chcemy wiedzieć "co dalej?", bo że krew będzie się lała - to wiadomo. Taki mamy klimat.
Na uwagę zasługuje tez okładka Shred Perspectives Works, w krzyżackiej szacie przywołująca "Szatański pierwiosnek" Guya N. Smitha. I bij zabij, Nienasycony się cieszy.
Jeżeli Phantom Press, to i błędy redakcyjne - wtedy wymuszone zabójczym tempem publikacji. Tu rażących błędów nie uświadczymy - tylko ten symboliczny akapit na stronie 101:
Zresztą, b-klasa b-klasą, a i głębsze fragmenty uświadczymy - szaleństwo Tomasza nosiło piętno horroru kosmicznego, a "oddech umarłych światów" to już bajka.
Polecam gorąco i czekam na kontynuację!