Strony

niedziela, 18 stycznia 2015

Resortowe dzieci. Media., czyli czerwone korzenie służalstwa.

Autor: Dorota Kania, Jerzy Targalski, Maciej Marosz
Tytuł: Resortowe dzieci. Media.
Wydawnictwo: Fronda
ISBN: 9788364095092
liczba stron: 430

Przyszła kolej na zdobycz biedronkową - kontrowersyjną książkę o czerwonych korzeniach środowiska mediów w Polsce.




ONE. RESORTOWE DZIECI. Wychowane w rodzinach działaczy i funkcjonariuszy KPP, PZPR. Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a potem SB. Doskonale ustawione potem w życiu, dzięki koneksjom a potem pieniądzom i "grubej kresce". Czasem, choć wywodzą się z niekomunistyczych środowisk, związane ideologicznie oraz materialnie z byłą władzą i bezpieką. Za młodu aktywiści komunistycznych organizacji młodzieżowych, potem biznesmeni, właściciele i zarządcy nowych mediów. Właśnie dlatego tak zdecydowanie przeciwne dekomunizacji i lustracji, szydzący z patriotyzmu, polskich tradycji i w ogóle z polskości. Niebezpieczne, bo usytuowane w opiniotwórczej prasie, a przede wszystkim w telewizji i stacjach radiowych. Obecne w nich od stanu wojennego – do dziś.

ONE. RESORTOWE DZIECI. "Violetty", "Kowalscy", "Literaci", "Poeci", "Daniele" i inni. Połączeni solidarnością grupową i interesami, posługujący się wprawnie relatywizmem moralnym, szyderstwem i ośmieszaniem. Często, w razie pilnej potrzeby, pełniące rolę "dyżurnych autorytetów moralnych", szczujących przeciw zbyt niepokornym, zbyt dociekliwym – myślącym, ponad ICH miarę, po prostu inaczej.

Ta książka jest właśnie o nich.


Książka bardzo poruszająca, zwłaszcza w kontekście ostatnio coraz bardziej widocznej służalczości różnych ośrodków medialnych względem władzy. Można by powiedzieć - 25 lat wolności, a nic się nie zmieniło. Pozycje tę powinien przeczytać każdy, niezależnie od zapatrywań - nawet jeżeli miałoby to wywołać zacietrzewienie na taką dociekliwość - może taki wstrząs trochę otworzyłby oczy.
Wiele było zarzutów, że grzechami rodziców obarcza się dzieci. W czasie lektury p. Kani nie wyczułem tego, raczej ilustrację mechanizmu środowiskowego - jak dzieci "odpowiednich ludzi" może i początkowo nieświadomie korzystają "z nazwiska" - wpasowując się w układ; często widać też postawy "wyssane z mlekiem matki".
Mamy tu kronikarską dokładność w opisie świata który był i jest zinfiltrowany przez służby wywiadowcze. Podobnie daleki jestem od kategoryzacji - ktoś podpisał coś w SB to już skreślam, ale w sytuacji, gdzie widzę ludzi cynicznie korzystających z opieki władz i bezpieki, donoszących na siebie nawzajem... to już inna sprawa.
Jak na dłoni widać, dlaczego media głównego nurtu tak przeciwne są lustracji - która w innych krajach postsowieckich zdołano przeprowadzić.
Co przedstawiają kolejne rozdziały?
Aleja Przyjaciół - korzenie środowiska Adama Michnika i lewicy, obserwacji ich "buntu" przez bezpiekę, cyniczną konserwację "zgniłego kompromisu". Autorka przytacza cytat, w którym Michnik używa określenia "ludowy demagog" - pomijając sam przedmiot cytatu, określenie powaliło mnie swoją sowieckością niczym "demokracja ludowa". No i ta obrona komunistów, nawoływanie do ich uwłaszczenia.
Kulisy środowiska "Polityki" - gazety, która chciałaby być postrzegana jako niezależna, a w istocie będącej tubą władzy, oraz jej ludzi często chętnie współpracujących z bezpieką, niekiedy nawet cynicznie to komentujący - jak Kałużyński.
Poznajemy machinacje towarzyszące likwidacji RSW Prasa-Książka-Ruch, setki zinfiltrowanych spółek mających przejąć jej majątek.
Zygmunt Solorz i jego Polsat, czyli jak bezpieka walczyła o telewizję.
Program Trzeci PR - czyli jakie naprawdę były cele i założenia najmłodszej z rozgłośni PR, obsadzonej w stanie wojennym ludźmi współpracującymi z reżimem, a dziś chętnie firmującymi inicjatywy Prezydenta RP.
Telewizja - najbardziej dostrzegana i opiniotwórcza działka mediów, w których od lat brylują postaci związane z PRL, a z czasem wylansowane przez starszych kolegów - ich dzieci, przy czym nie ma tu znaczenia stacja telewizyjna, a przekaz.
Esencja komunizmu - czyli kolesiostwo i budowanie wpływów pod płaszczykiem równości.
Smutne, poważne, ale dające dobry wgląd w środowisko, które aspiruje do bycia opiniotwórczym.
Czas na lekki oddech, czyli "Monogram" Joanny Marat od Szuflada.net.