Autor: | Adam Karczewski |
Tytuł: | Okręt |
Wydawnictwo: | Oficynka |
ISBN: | 9788362465927 |
liczba stron: | 387 |
Po dłuższej przerwie powracam, na tapecie "Okręt" od Syndykatu Zbrodni w Bibliotece - okładka dość typowa jak na tego typu powieści, a co w środku?
Miłe zaskoczenie - rasowy thriller, osadzony w bliskich mi trójmiejskich stronach. Czytelniczo preferuję raczej kryminały, po rzeczy bardziej sensacyjne sięgam niezmiernie rzadko, ale morska tematyka i znane tło skutecznie zachęciły do lektury.
Książka wciąga już od pierwszych stron - gdy na pokładzie okrętu podwodnego "Sęp" zostaje umieszczony ściśle tajny ładunek, a rejs komplikują nieprzewidziane wypadki. Trzy dekady później poznajemy oficera WSI, któremu odsunięcie od śledztwa w sprawie tajemniczego samobójstwa oficera Marynarki Wojennej wydaje się podejrzane, więc zaczyna baczniej przyglądać się sprawie na własną rękę. Nie wie jeszcze, w jak niebezpieczną grę się wplątał - jakie zagrożenie ściąga na siebie i znajomych. Niewielu osobom może zaufać - skomplikowana sieć powiązań sięga od mafii do służb specjalnych i agencji (przynajmniej teoretycznie) strzegących bezpieczeństwa państwa - a odwieczny wróg może okazać się sprzymierzeńcem. Od tej chwili im więcej wie, tym szybciej i sprytniej musi uciekać, bo bandyci brutalnie zaciągają sieć.
Pościgi, strzelaniny, rozgrywki wywiadów, wojska, policji i mafii - to praktycznie gotowy scenariusz dla porządnego kina akcji, a w polskich realiach to chyba rzadkość.
Bardzo ciekawie wizualizuje się akcję w znanych sobie miejscach (chociaż obecnie już nieistniejących - jak sklep Edeka), może to też być podstawą do zgadywania np. o który realny lokal chodziło Autorowi.
Jedynym zgrzytem było dla mnie nazwanie alter ego W. Jaruzelskiego "prawdziwym Polakiem" i ciepłe do niego podejście przez protagonistę - jakby zbyto tu milczeniem przynoszenie na sowieckich bagnetach "wolności", czekanie aż Powstanie Warszawskie się wykrwawi czy prywatne motywacje na wprowadzenie stanu wojennego. Muszę jedna przyznać, że fabularnie został dobrze wpasowany.
Muszę też trochę pomarudzić - korekta powinna wychwycić kwiatki typu: karze otworzyć, stróżka krwi, cofnął do tyłu, panował bród (co to, rzeka była?), kopał nogą (a można inaczej?), zawracają z powrotem.
No i techniczne - okręt nie wypływa, a wychodzi w morze.
Poza tymi drobiazgami - mocna, bezpardonowa, wciągająca akcja trzymająca w napięciu do samego końca.
Nadeszła kolej na "Koronę śniegu i krwi" Elżbiety Cherezińskiej, która dopiero co przyszła od Zysk i S-ka, wraz z kolejnym tomem - Niewidzialną Koroną, wersją audio, podkładką i mini albumem zdjęciowym z Gry o Tron.